Wyobraźmy sobie po prostu, że Voldemort nie ma horkruksów i nie jest nieśmiertelny. Cztery absurdalne sposoby na zakończenie życia tak nieprawdopodobne, że aż nieprawdopodobne. I nie, ja wcale się nie powtarzam. Enjoy XD
--------------------------------------------
1.Śmiercionośny
żart
Harry,
Ron, Hermiona, Neville i Luna byli w trakcie bitwy z Śmierciożercami, kiedy
nagle pojawili się członkowie Zakonu Feniksa.
W tym
również i ojciec chrzestny Harry’ego – Syriusz Black.
Harry
znowu poczuł to kłujące uczucie w sercu, kiedy myślał o tym, jak łatwo dał się
zmanipulować przez Voldemorta. Gdyby tylko przyłożył się do Oklumencji! Tyle że
po co, odciąłby się od swojego źródła informacji, które Dumbledore tak łatwo
zatrzymywał dla siebie. Nie miał mu tego za złe, jednak niewiedza bywała
okropna do zniesienia. Nieważne.
Ale
było już na to za późno. Teraz Potter miał tylko nadzieję, że cała ta wyprawa
nie skończy się śmiercią jego przyjaciół, Syriusza i członków Zakonu. Nawet
tego cholernego Nietoperza Hogwartu.
W
pewnym momencie pojawił się Voldemort.
Harry
westchnął, kierując się do mordercy jego rodziców. Jeżeli coś mógłby tutaj
zrobić, to powstrzymać Voldemorta chociaż na kilka minut, dopóki nie pojawi się Dumbledore.
Już
uniósł różdżkę, już miał wypowiedzieć zaklęcie, kiedy nagle coś trafiło w czoło
Czarnego Pana.
Co
dziwniejsze, Voldemort nie mógł uchronić się przez tą rzeczą za pomocą zwykłej
tarczy. Dla Harry’ego było to dziwne i niezrozumiałe.
Po
chwili z czoła wężowego gościa zaczęła sączyć się krew, a połączenie, jakie
miał Harry z Voldemortem, nagle zniknęło. Zmarszczył brwi.
Chwilę
później usłyszał, jak Śmierciożercy wyją w niebogłosy, jakby ktoś nagle zaczął
rozrywać im skórę. To tylko przekonało Harry’ego, że Voldemort zdechł na dobre.
Obrócił
się i zobaczył, że wszyscy patrzyli się na Syriusza, który przyjął niewinną
minę. Wokoło, jak zauważył Harry, skakały… Kaczki? Które do tego miały broń w
ręku i starały się wykończyć siebie nawzajem?
O ile
dobrze pamiętał, Dudley kiedyś w tę grę grał. Nazywała się Duck Game. Polegała na tym, że po prostu stajesz się kaczką,
zbierasz broń i próbujesz zabić wszystkich, nie dając przy okazji zabić siebie.
Spojrzał
na Blacka z niezrozumieniem.
- No
co?! – Wykrzyknął w końcu Syriusz. – Jak się człowiek nudzi, to jest zdesperowany,
a skoro tak, to nawet mugolskie gry wydają się świetną opcją! Poza tym nie
wiedziałem, że ten żart może być tak śmiercionośny w skutkach…
2.Niewinny
fanfic
Voldemort
nie mógł uwierzyć, że to robi.
No ale
nie mógł teraz wezwać Severusa, a połowa jego kompetentnych Śmierciożerców była
na wakacjach.
Zaś
druga połowa wciąż siedziała w Azkabanie. A resztę powinien w końcu wysłać do
psychologa, o ile nie zamknąć ich od razu w domie wariatów.
Niefajna
sytuacja.
Włączył
więc komputer i zaczął guglować.
Musiał
przyznać, że mimo tego, jak bardzo nienawidził mugoli, to łby mieli nie od
parady. Wymyślali różne cudeńka, które nawet nawet ułatwiają innym życie. Nawet
jeśli czarodzieje tez mają swoje rozwiązania, jak na przykład sieć Fiuu zamiast
telefonu czy też miotły zamiast samolotów.
Tyle że
samoloty miały tę przewagę, że nie było zimno podczas lotu i jak zaskoczyła
burza, to pasażerom jest ciepło i przytulnie, w porównaniu do czarodzieja
lecącego w tejże burzy.
Pięć
godzin później jakimś cudem trafił na… Dziwnego fanfica.
To było
straszne. Po pierwsze: skąd mugole w ogóle wiedzą o tym, że magiczny świat
istnieje?
Po
drugie: Skąd wiedzą, jak się nazywa, co uczynił i dalej nie boją się wymawiać
jego imienia?
Po
trzecie: Skąd wiedzą, że w Przepowiedni jest mowa o nim i o bachorze Potterów?
Chociaż swoją drogą przynajmniej poznał ją w całości, o ile nie została ona
wyssana z palca oczywiście.
Przeczytał.
I po
tym wszystkim wyjął różdżkę i przyłożył ją do skroni.
Już
woli smażyć się w Piekle niż kiedykolwiek znaleźć fanfica, w którym on i
Potter… Nie. To jest już po prostu złe. Nie będzie o tym nigdy więcej mówił.
Rzucił
niewerbalne Zaklęcie Zabijające.
3.Wieczny
serial
Każdy
się kiedyś nudził.
Nawet
sam Lord Voldemort.
Coś
takiego się stało, kiedy nie miał ciała i siedział w Albanii, czekając na
jakiegoś idiot… Swojego dozgonnego sługę, który pomoże mu się odrodzić.
Zajrzał
raz do mugolskiego domu.
Oglądali
pierwszy odcinek ,,Mody na sukces”.
Voldemort,
zainteresowany tym, co się działo w telewizji zaczął oglądać.
----------------------------------------------
6000 odcinków później…
Voldemort zupełnie stracił
poczucie czasu.
Stracił
je aż tak bardzo, że minęło kilkanaście lat, Harry Potter zdążył dorosnąć,
narobić się dzieci, wnuków, prawnuków, praprawnuków… No, tak czy inaczej jego
rodzina się rozrosła.
Nie
było żadnych wydarzeń z Kamieniem Filozoficznym, aferą z Komnatą Tajemnic,
Syriusz jednak i tak zwiał z Azkabanu, żeby załatwić Pettigriew, ale co tam…
Voldemort się nie odrodził podczas Turnieju Trójmagicznego (w którym Potter nie
brał udziału), Cedric Diggory nie umarł, bliźniaki Weasley dalej są tak
nierozłączni jak zawsze, Lupin i Tonks wychowywali małego Teddy’ego, starając
się zmniejszyć wpływ rozpieszczania przez ojca chrzestnego, Syriusz się w końcu
hajtnął, a Severus Snape w wieku 80 lat zszedł z piedestału Nietoperza z Lochów
i odszedł na zasłużoną emeryturę, kiedy tylko udało mu się spełnić jedno z
marzeń – nauczył Pottera i jego bachory eliksirów.
A
Voldemort?
W końcu
nie doczekał się idioty, który miał mu pomóc się odrodzić. Zamiast tego
poświęcił się oglądaniu ,,Mody na sukces”, aż w końcu wyzionął ducha.
Metaforycznie
rzecz biorąc, oczywiście. Po prostu w końcu Piekło się o niego upomniało.
A w
dzisiejszych czasach takiego pracownika przy kuszeniu ludzi to dzisiaj można ze
świecą szukać!
4. Ogłaszająca moc muzyki
Voldemort
nie był zapamiętałym miłośnikiem muzyki.
O wiele
lepsze, jego zdaniem, było poznawanie kolejnych dziedzin magicznych, zwłaszcza
tych zakazanych przez Ministerstwo Magii.
Jednak
tym razem on i jego Śmierciożercy przypadkiem trafili na mugolski koncert. Do
tego muzyki rockowo-metalowej, trzeba dodać. Przynajmniej tak się Tomowi wydawało.
Voldemort
nie pamiętał, żeby w tym miejscu stała jakakolwiek scena.
To była
ostatnia myśl, jaka go nawiedziła, zanim fala dźwiękowa z głośnika, przed
który się teleportował, uderzyła go w uszy.
W ten
sposób Voldemort ogłuchł.
A żeby
tego było mało, jego Śmierciożercy upadli na niego, kiedy okazało się, że
wylądowali na konstrukcji amfiteatru.
Ponad
sześćset kilo żywej wagi przygniotło Voldemorta.
I już
więcej się nie poruszył.