niedziela, 24 stycznia 2016

Bezpieczeństwo przede wszystkim.

                - Godryku, nawet ty nie dałbyś rady skoczyć z wieży, nie używając Zaklęcia Poduszki albo Zaklęcia Odbijającego na ziemi! – Krzyknął Salazar, kiedy tylko znaleźli się na dachu razem z przyjacielem.
                - Hah, jeszcze nie wiesz, co przygotowałem, a od razu wykazujesz taki pesymizm. Wiesz, że to nie jest zdrowe? – Zapytał grzecznie Gryffindor.
                Slytherin do teraz nie wiedział, jakim cudem założył się z mężczyzną o taką głupotę. W jednym momencie ich spokojna rozmowa zmieniła się w słowne przepychanki, by w końcu wypaplać coś głupiego. A teraz ta głupota mogła zabić jego przyjaciela!
                A wtedy nic nie uchroni Salazara przed gniewem Helgi…
                Wzdrygnął się.
                Nigdy nie chciał jej podpadać, w żadnym wypadku i w żadnym życiu po życiu. Nie. Nie chciał, gdyż konsekwencje mogą być opłakane i trwałe.
                Dobrze, może nie było aż tak źle, Helga zawsze pozostawiała wszystkie swoje ofiary przy życiu i dobrym stanie fizycznym, gorzej jednak jest już z psychiką…
                Do teraz miał wyraźnie przed oczami tego biednego chłopaka, który brutalnie przepychał się przez tłum, żeby zobaczyć pojedynek jego i Godryka. Helga zaprezentowała wtedy praktyczne zastosowanie zaklęcia Levicorpus. Biedak pewnie do dzisiejszego dnia się nie pozbierał.
                I dochodzi jeszcze do tego fakt, że Godryk miał zamiar skoczyć z wieży Ravenclaw.
                Rowena będzie wściekła, kiedy przyjaciel pomacha jej przez okno przez ćwierć sekundy, zwłaszcza, jeżeli będzie w międzyczasie pracować albo czytać książkę.
                Rowena w pewnym sensie wściekała się gorzej niż Helga. Była to cicha furia, a Salazar już wolał, gdy ktoś się na niego darł na cały Hogwart, niż patrzył świdrująco na niego. Było to dosyć… Niepokojące.
                Nawet jeżeli on tak cały czas patrzył na innych. Ale do niego byli przyzwyczajeni. Oczy Roweny zazwyczaj były pełne spokoju.
                Ravenclaw najpewniej uzna, że Godryk zasłużył na śmierć, a samego Slytherina zawiąże i weźmie na wieżę, żeby go zrzucić tylko po to, żeby oberwali po równo. W końcu Rowena była bardzo domyślną kobietą. W końcu dowiedziałaby się, że to przez Salazara Godryk w ogóle wpadł na pomysł rzucania się z wieży.
                W tym czasie Gryffindor przygotował linę, którą obwiązał wokół pasa, po czym przytwierdził jej drugi koniec na szczycie wieży kilkoma zaklęciami. Cokolwiek by nie mówił o nim Salazar, Godryk samobójcą nie jest, nie był i nie będzie.
                Po prostu nigdy nie umiał oprzeć się dowodzeniu, że niemożliwe jest możliwe. A ten dreszczyk emocji było tym, co po prostu uwielbiał.
                Tak, Gryffindor zdecydowanie był uzależniony od niebezpieczeństwa i sam o tym od dawna wiedział.
                I doskonale wiedział, jak bardzo kusił Los, żeby w końcu coś poszło nie tak.
                Dlatego też Godryk rzucił na linę zaklęcie, które nie pozwoli jej pęknąć nawet przy wadze 500 funtów. No i oczywiście Zaklęcie Gumy. Inaczej lina by go przecięła na pół równie łatwo jak gilotyna.
                Tak, idealnie.
                I to nie tak, że nie zadbał o swoje bezpieczeństwo – jakkolwiek prymitywny ten drobiazg dla niego nie był. Ostatecznie i tak rzucił na ziemię Zaklęcie Poduszki – tak na wszelki wypadek.
                To od Roweny nauczył się, że zawsze warto mieć plan B do planu A, a od czasu do czasu także plan C. Chociaż często zdawało się to dla niego zbędne, to jednak musiał przyznać Ravenclaw rację, że warto mieć coś w zanadrzu.
                W innym wypadku Helga do końca życia by go nie wypuściła ze Skrzydła Szpitalnego…
                Drgnął, gdy przypomniał sobie sterylną biel pomieszczenia. Nienawidził tego miejsca z całego serca.
                Spojrzał jeszcze raz na zamyślonego Salazara, po czym sprawdził wszystko jeszcze raz. I wpadł na wredny pomysł.
                Skoro jego przyjaciel był na tyle zamyślony, to czemu by go trochę nie pomartwić i doprowadzić co nieco do zawału…?
                Podszedł do krawędzi wieży tak niezauważalnie, jak tylko potrafił, po czym krzyknął:
                - Geronimo!
                I skoczył.
                Salazar, słysząc okrzyk wojenny Godryka, natychmiast oderwał się od swoich myśli i popędził na skraj dachu, niemal się przewracając i spadając na dół.
                Co za skończony idiota!
                Dlatego też zdziwił się, kiedy Godryk zaczął nagle wracać na dach…
                Lina zaczęła się kurczyć, wyrzuciło Gryffindora kilka metrów nad dach, zrobił salto i wylądował obok zszokowanego Salazara, po czym klepnął przyjaciela po plecach i powiedział:
                - No przyjacielu, wisisz mi Ognistą!
                Zaśmiał się i zostawił nadal wmurowanego Salazara na szczycie wieży.
                I właśnie w taki sposób został spopularyzowany skok na bungee.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz