-
Godryku, nawet ty nie dałbyś rady skoczyć z wieży, nie używając Zaklęcia
Poduszki albo Zaklęcia Odbijającego na ziemi! – Krzyknął Salazar, kiedy tylko
znaleźli się na dachu razem z przyjacielem.
- Hah,
jeszcze nie wiesz, co przygotowałem, a od razu wykazujesz taki pesymizm. Wiesz,
że to nie jest zdrowe? – Zapytał grzecznie Gryffindor.
Slytherin
do teraz nie wiedział, jakim cudem założył się z mężczyzną o taką głupotę. W
jednym momencie ich spokojna rozmowa zmieniła się w słowne przepychanki, by w
końcu wypaplać coś głupiego. A teraz ta głupota mogła zabić jego przyjaciela!
A wtedy
nic nie uchroni Salazara przed gniewem Helgi…
Wzdrygnął
się.
Nigdy
nie chciał jej podpadać, w żadnym wypadku i w żadnym życiu po życiu. Nie. Nie
chciał, gdyż konsekwencje mogą być opłakane i trwałe.
Dobrze,
może nie było aż tak źle, Helga zawsze pozostawiała wszystkie swoje ofiary przy
życiu i dobrym stanie fizycznym, gorzej jednak jest już z psychiką…
Do
teraz miał wyraźnie przed oczami tego biednego chłopaka, który brutalnie
przepychał się przez tłum, żeby zobaczyć pojedynek jego i Godryka. Helga
zaprezentowała wtedy praktyczne zastosowanie zaklęcia Levicorpus. Biedak pewnie do dzisiejszego dnia się nie pozbierał.
I
dochodzi jeszcze do tego fakt, że Godryk miał zamiar skoczyć z wieży Ravenclaw.
Rowena
będzie wściekła, kiedy przyjaciel pomacha jej przez okno przez ćwierć sekundy,
zwłaszcza, jeżeli będzie w międzyczasie pracować albo czytać książkę.
Rowena
w pewnym sensie wściekała się gorzej niż Helga. Była to cicha furia, a Salazar
już wolał, gdy ktoś się na niego darł na cały Hogwart, niż patrzył świdrująco
na niego. Było to dosyć… Niepokojące.
Nawet
jeżeli on tak cały czas patrzył na innych. Ale do niego byli przyzwyczajeni.
Oczy Roweny zazwyczaj były pełne spokoju.
Ravenclaw
najpewniej uzna, że Godryk zasłużył na śmierć, a samego Slytherina zawiąże i
weźmie na wieżę, żeby go zrzucić tylko po to, żeby oberwali po równo. W końcu
Rowena była bardzo domyślną kobietą.
W końcu dowiedziałaby się, że to przez Salazara Godryk w ogóle wpadł na pomysł
rzucania się z wieży.
W tym
czasie Gryffindor przygotował linę, którą obwiązał wokół pasa, po czym
przytwierdził jej drugi koniec na szczycie wieży kilkoma zaklęciami. Cokolwiek
by nie mówił o nim Salazar, Godryk samobójcą nie jest, nie był i nie będzie.
Po
prostu nigdy nie umiał oprzeć się dowodzeniu, że niemożliwe jest możliwe. A ten
dreszczyk emocji było tym, co po prostu uwielbiał.
Tak,
Gryffindor zdecydowanie był uzależniony od niebezpieczeństwa i sam o tym od
dawna wiedział.
I
doskonale wiedział, jak bardzo kusił Los, żeby w końcu coś poszło nie tak.
Dlatego
też Godryk rzucił na linę zaklęcie, które nie pozwoli jej pęknąć nawet przy
wadze 500 funtów. No i oczywiście Zaklęcie Gumy. Inaczej lina by go przecięła
na pół równie łatwo jak gilotyna.
Tak,
idealnie.
I to
nie tak, że nie zadbał o swoje bezpieczeństwo – jakkolwiek prymitywny ten
drobiazg dla niego nie był. Ostatecznie i tak rzucił na ziemię Zaklęcie Poduszki
– tak na wszelki wypadek.
To od
Roweny nauczył się, że zawsze warto mieć plan B do planu A, a od czasu do czasu
także plan C. Chociaż często zdawało się to dla niego zbędne, to jednak musiał
przyznać Ravenclaw rację, że warto mieć coś w zanadrzu.
W innym
wypadku Helga do końca życia by go nie wypuściła ze Skrzydła Szpitalnego…
Drgnął,
gdy przypomniał sobie sterylną biel pomieszczenia. Nienawidził tego miejsca z
całego serca.
Spojrzał
jeszcze raz na zamyślonego Salazara, po czym sprawdził wszystko jeszcze raz. I
wpadł na wredny pomysł.
Skoro
jego przyjaciel był na tyle zamyślony, to czemu by go trochę nie pomartwić i
doprowadzić co nieco do zawału…?
Podszedł
do krawędzi wieży tak niezauważalnie, jak tylko potrafił, po czym krzyknął:
-
Geronimo!
I
skoczył.
Salazar,
słysząc okrzyk wojenny Godryka, natychmiast oderwał się od swoich myśli i
popędził na skraj dachu, niemal się przewracając i spadając na dół.
Co za
skończony idiota!
Dlatego
też zdziwił się, kiedy Godryk zaczął nagle wracać na dach…
Lina
zaczęła się kurczyć, wyrzuciło Gryffindora kilka metrów nad dach, zrobił salto
i wylądował obok zszokowanego Salazara, po czym klepnął przyjaciela po plecach
i powiedział:
- No
przyjacielu, wisisz mi Ognistą!
Zaśmiał
się i zostawił nadal wmurowanego Salazara na szczycie wieży.
I
właśnie w taki sposób został spopularyzowany skok na bungee.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz