sobota, 30 stycznia 2016

Rowena Ravenclaw

                Rowena nie była typową przedstawicielką płci pięknej w jej czasach.
                I była z tego dumna.
                Nawet jeśli przez to często omal nie przyprawiała o zawał pozostałych swoich przyjaciół: Godryka Gryffindora, Helgę Hufflepuff i Salazara Slytherina.
                To, że umiała czytać i pisać dla nich było normalne. Gorzej sprawa się ma, kiedy zaczyna eksperymentować…
                Helga była przerażona, kiedy znalazła Rowenę całą we krwi (a przynajmniej tak to wyglądało z jej perspektywy), leżącą na środku swojej komnaty i całkowicie nieprzytomną. Myślała, że Ravenclaw nie żyje i już miała biec po Godryka i Salazara, kiedy to Rowena nagle jęknęła, podniosła się i wymamrotała pod nosem, że nie powinna nigdy więcej łączyć Zaklęcia Rozbrajającego z Zaklęciem Odpychającym w jednym przedmiocie, bo nie dość, że rzecz zmieniała się w sok pomidorowy, to jeszcze wybuchała.
                Żywioły jedne wiedzą, jak Helga była wkurzona na Rowenę i jak blisko Ravenclaw była śmierci, tym razem jednak zabić ją miała Hufflepuff, a nie eksperymenty.
                Rowena była też roztrzepana i nieuważna.
                Przechadzała sobie raz po korytarzu, nie wyściubając nosa z książki, przynajmniej do czasu, kiedy nie potknęła się przez niewidzialną rzecz i wpadła na kilka zbroi.
                Hogwart jeszcze przez bardzo długi czas nie słyszał tak finezyjnie ułożonych przekleństw, wykrzyczanych na cały głos, przez co Salazar omal nie zaatakował Roweny, myśląc, że to jakiś wyjątkowo złośliwy i niezdarny poltergeist.
                Do teraz Slytherin, kiedy przypominał sobie całą tę sytuację, nie mógł powstrzymać się od choćby cichego chichotu.
                Ponadto, kiedyś podczas jednego z eksperymentów zamiast wziąć rogu jednorożca, wzięła róg dwurożca.
                I teraz całe jej włosy miały delikatnie niebieski kolor, a jedno pasmo było wręcz turkusowe. Kiedy Helga zobaczyła, co stało się z jej włosami, niemal padła na zawał.
                Ravenclaw o dziwo, była też zapominalska.
                Owszem, z łatwością przychodziło jej pamiętanie co ważniejszych bitew magicznych czy historii magii, podobnie sprawa się miała z mugolską historią, a także potrafiła uwarzyć mnóstwo eliksirów z pamięci, potrafiła wymienić wszystkich swoich przodków.
                Inaczej sprawa się miała, kiedy przychodziło o codzienne sprawy.
                Często zapominała napalić u siebie w wieży w kominku, nie pamiętała, kiedy jest pora obiadowa, zapominała posprzątać swojej komnaty z kurzu, nie pamiętała, żeby zapytać Godryka, gdzie znajdował się ten przepis na nieziemskie ciasteczka owsiane, które piekła jego matka.
                Rowena miała również nieco dziwny system wartości, jeżeli chodziło o wydawanie pieniędzy.
                Ravenclaw najchętniej cały swój majątek wydawała na książki, księgi, pergaminy i pióra, za to poskąpiłaby na wydawaniu pieniędzy na jedzenie, ubrania, buty, czy też na upiększenie Hogwartu choćby obrazami.
                Gryffindor do dzisiaj nie rozumie, dlaczego tak bardzo przeszkadza jej wydawanie pieniędzy na posągi, które w przyszłości mogą okazać się przydatne do obrony zamku… Ale przynajmniej nie kwestionowała, że pomysł nie jest dobry. Bo był bardzo dobry. Po prostu kiedy Rowena zobaczyła rachunek za te posągi, to jej dusza skąpca omal nie umarła śmiercią naturalną, pociągając Ravenclaw za sobą…
                No i oczywiście nie można zapominać o tym, że Ravenclaw była nadzwyczaj inteligentną kobietą.
                Slytherin nie raz, a nawet nie sto razy z nią przegrał choćby w szachach. Uwielbiał tę grę strategiczną i był jednym z najlepszych graczy z całej Anglii, dlatego w ogromne zdumienie wprawił go fakt, że Rowena wygrała z nim po półgodzinnej rozgrywce.
                Kiedy Helga rozmawiała z Roweną na temat wykorzystywania roślin w kulinariach i uzdrowicielstwie, była zaskoczona tym, ile pomysłów na sekundę miała jej koleżanka. W zasadzie to po części dzięki nim Hufflepuff mogła wprowadzić kilka ulepszeń do obecnie istniejących lekarstw, a także wprowadzić nowe produkty w życie.
                Gryffindor też lubił rozmawiać z Roweną, choćby z tego względu, że rozumiała jego pasję do walki. Wielokrotnie się mierzył z Roweną na miecze, i choć często to on wygrywał, to Ravenclaw miała kilka ciekawych niespodzianek w zanadrzu, które sprawiały, że adrenalina skakała mu powyżej jego zwykłej przeciętnej podczas honorowych pojedynków.
                No i Rowena nauczyła go również, że choć brawura, instynkt i otwarte starcie są bardzo dobrymi rzeczami, to warto od czasu do czasu użyć podstępu, choćby po to tylko, żeby mniej osób postronnych ucierpiało.
                A Godryk nienawidził ranić kogoś przypadkowo, nienawidził tego nawet bardziej niż tych obrzydliwie tchórzliwych Zaklęć Niewybaczalnych.
                Tak, Rowena nie była typową kobietą swojego wieku. Była z tego dumna. A jej przyjaciele nie chcieli, by kiedykolwiek ta zabawna kobieta się zmieniała.

                Nawet jeśli Helga wciąż ubolewała nad faktem, że wkurzona Rowena nie panowała nad swoim słownictwem.

niedziela, 24 stycznia 2016

Bezpieczeństwo przede wszystkim.

                - Godryku, nawet ty nie dałbyś rady skoczyć z wieży, nie używając Zaklęcia Poduszki albo Zaklęcia Odbijającego na ziemi! – Krzyknął Salazar, kiedy tylko znaleźli się na dachu razem z przyjacielem.
                - Hah, jeszcze nie wiesz, co przygotowałem, a od razu wykazujesz taki pesymizm. Wiesz, że to nie jest zdrowe? – Zapytał grzecznie Gryffindor.
                Slytherin do teraz nie wiedział, jakim cudem założył się z mężczyzną o taką głupotę. W jednym momencie ich spokojna rozmowa zmieniła się w słowne przepychanki, by w końcu wypaplać coś głupiego. A teraz ta głupota mogła zabić jego przyjaciela!
                A wtedy nic nie uchroni Salazara przed gniewem Helgi…
                Wzdrygnął się.
                Nigdy nie chciał jej podpadać, w żadnym wypadku i w żadnym życiu po życiu. Nie. Nie chciał, gdyż konsekwencje mogą być opłakane i trwałe.
                Dobrze, może nie było aż tak źle, Helga zawsze pozostawiała wszystkie swoje ofiary przy życiu i dobrym stanie fizycznym, gorzej jednak jest już z psychiką…
                Do teraz miał wyraźnie przed oczami tego biednego chłopaka, który brutalnie przepychał się przez tłum, żeby zobaczyć pojedynek jego i Godryka. Helga zaprezentowała wtedy praktyczne zastosowanie zaklęcia Levicorpus. Biedak pewnie do dzisiejszego dnia się nie pozbierał.
                I dochodzi jeszcze do tego fakt, że Godryk miał zamiar skoczyć z wieży Ravenclaw.
                Rowena będzie wściekła, kiedy przyjaciel pomacha jej przez okno przez ćwierć sekundy, zwłaszcza, jeżeli będzie w międzyczasie pracować albo czytać książkę.
                Rowena w pewnym sensie wściekała się gorzej niż Helga. Była to cicha furia, a Salazar już wolał, gdy ktoś się na niego darł na cały Hogwart, niż patrzył świdrująco na niego. Było to dosyć… Niepokojące.
                Nawet jeżeli on tak cały czas patrzył na innych. Ale do niego byli przyzwyczajeni. Oczy Roweny zazwyczaj były pełne spokoju.
                Ravenclaw najpewniej uzna, że Godryk zasłużył na śmierć, a samego Slytherina zawiąże i weźmie na wieżę, żeby go zrzucić tylko po to, żeby oberwali po równo. W końcu Rowena była bardzo domyślną kobietą. W końcu dowiedziałaby się, że to przez Salazara Godryk w ogóle wpadł na pomysł rzucania się z wieży.
                W tym czasie Gryffindor przygotował linę, którą obwiązał wokół pasa, po czym przytwierdził jej drugi koniec na szczycie wieży kilkoma zaklęciami. Cokolwiek by nie mówił o nim Salazar, Godryk samobójcą nie jest, nie był i nie będzie.
                Po prostu nigdy nie umiał oprzeć się dowodzeniu, że niemożliwe jest możliwe. A ten dreszczyk emocji było tym, co po prostu uwielbiał.
                Tak, Gryffindor zdecydowanie był uzależniony od niebezpieczeństwa i sam o tym od dawna wiedział.
                I doskonale wiedział, jak bardzo kusił Los, żeby w końcu coś poszło nie tak.
                Dlatego też Godryk rzucił na linę zaklęcie, które nie pozwoli jej pęknąć nawet przy wadze 500 funtów. No i oczywiście Zaklęcie Gumy. Inaczej lina by go przecięła na pół równie łatwo jak gilotyna.
                Tak, idealnie.
                I to nie tak, że nie zadbał o swoje bezpieczeństwo – jakkolwiek prymitywny ten drobiazg dla niego nie był. Ostatecznie i tak rzucił na ziemię Zaklęcie Poduszki – tak na wszelki wypadek.
                To od Roweny nauczył się, że zawsze warto mieć plan B do planu A, a od czasu do czasu także plan C. Chociaż często zdawało się to dla niego zbędne, to jednak musiał przyznać Ravenclaw rację, że warto mieć coś w zanadrzu.
                W innym wypadku Helga do końca życia by go nie wypuściła ze Skrzydła Szpitalnego…
                Drgnął, gdy przypomniał sobie sterylną biel pomieszczenia. Nienawidził tego miejsca z całego serca.
                Spojrzał jeszcze raz na zamyślonego Salazara, po czym sprawdził wszystko jeszcze raz. I wpadł na wredny pomysł.
                Skoro jego przyjaciel był na tyle zamyślony, to czemu by go trochę nie pomartwić i doprowadzić co nieco do zawału…?
                Podszedł do krawędzi wieży tak niezauważalnie, jak tylko potrafił, po czym krzyknął:
                - Geronimo!
                I skoczył.
                Salazar, słysząc okrzyk wojenny Godryka, natychmiast oderwał się od swoich myśli i popędził na skraj dachu, niemal się przewracając i spadając na dół.
                Co za skończony idiota!
                Dlatego też zdziwił się, kiedy Godryk zaczął nagle wracać na dach…
                Lina zaczęła się kurczyć, wyrzuciło Gryffindora kilka metrów nad dach, zrobił salto i wylądował obok zszokowanego Salazara, po czym klepnął przyjaciela po plecach i powiedział:
                - No przyjacielu, wisisz mi Ognistą!
                Zaśmiał się i zostawił nadal wmurowanego Salazara na szczycie wieży.
                I właśnie w taki sposób został spopularyzowany skok na bungee.