Rowena
nie była typową przedstawicielką płci pięknej w jej czasach.
I była
z tego dumna.
Nawet
jeśli przez to często omal nie przyprawiała o zawał pozostałych swoich
przyjaciół: Godryka Gryffindora, Helgę Hufflepuff i Salazara Slytherina.
To, że
umiała czytać i pisać dla nich było normalne. Gorzej sprawa się ma, kiedy
zaczyna eksperymentować…
Helga
była przerażona, kiedy znalazła Rowenę całą we krwi (a przynajmniej tak to
wyglądało z jej perspektywy), leżącą na środku swojej komnaty i całkowicie
nieprzytomną. Myślała, że Ravenclaw nie żyje i już miała biec po Godryka i
Salazara, kiedy to Rowena nagle jęknęła, podniosła się i wymamrotała pod nosem,
że nie powinna nigdy więcej łączyć Zaklęcia Rozbrajającego z Zaklęciem
Odpychającym w jednym przedmiocie, bo nie dość, że rzecz zmieniała się w sok
pomidorowy, to jeszcze wybuchała.
Żywioły
jedne wiedzą, jak Helga była wkurzona na Rowenę i jak blisko Ravenclaw była
śmierci, tym razem jednak zabić ją miała Hufflepuff, a nie eksperymenty.
Rowena
była też roztrzepana i nieuważna.
Przechadzała
sobie raz po korytarzu, nie wyściubając nosa z książki, przynajmniej do czasu,
kiedy nie potknęła się przez niewidzialną rzecz i wpadła na kilka zbroi.
Hogwart
jeszcze przez bardzo długi czas nie słyszał tak finezyjnie ułożonych
przekleństw, wykrzyczanych na cały głos, przez co Salazar omal nie zaatakował
Roweny, myśląc, że to jakiś wyjątkowo złośliwy i niezdarny poltergeist.
Do
teraz Slytherin, kiedy przypominał sobie całą tę sytuację, nie mógł powstrzymać
się od choćby cichego chichotu.
Ponadto,
kiedyś podczas jednego z eksperymentów zamiast wziąć rogu jednorożca,
wzięła róg dwurożca.
I teraz
całe jej włosy miały delikatnie niebieski kolor, a jedno pasmo było wręcz
turkusowe. Kiedy Helga zobaczyła, co stało się z jej włosami, niemal padła na
zawał.
Ravenclaw
o dziwo, była też zapominalska.
Owszem,
z łatwością przychodziło jej pamiętanie co ważniejszych bitew magicznych czy
historii magii, podobnie sprawa się miała z mugolską historią, a także
potrafiła uwarzyć mnóstwo eliksirów z pamięci, potrafiła wymienić wszystkich
swoich przodków.
Inaczej
sprawa się miała, kiedy przychodziło o codzienne sprawy.
Często
zapominała napalić u siebie w wieży w kominku, nie pamiętała, kiedy jest pora
obiadowa, zapominała posprzątać swojej komnaty z kurzu, nie pamiętała, żeby
zapytać Godryka, gdzie znajdował się ten przepis na nieziemskie ciasteczka owsiane, które piekła jego matka.
Rowena
miała również nieco dziwny system wartości, jeżeli chodziło o wydawanie
pieniędzy.
Ravenclaw
najchętniej cały swój majątek wydawała na książki, księgi, pergaminy i pióra, za
to poskąpiłaby na wydawaniu pieniędzy na jedzenie, ubrania, buty, czy też na
upiększenie Hogwartu choćby obrazami.
Gryffindor
do dzisiaj nie rozumie, dlaczego tak bardzo przeszkadza jej wydawanie pieniędzy
na posągi, które w przyszłości mogą okazać się przydatne do obrony zamku… Ale
przynajmniej nie kwestionowała, że pomysł nie jest dobry. Bo był bardzo dobry.
Po prostu kiedy Rowena zobaczyła rachunek za te posągi, to jej dusza skąpca omal
nie umarła śmiercią naturalną, pociągając Ravenclaw za sobą…
No i
oczywiście nie można zapominać o tym, że Ravenclaw była nadzwyczaj inteligentną
kobietą.
Slytherin
nie raz, a nawet nie sto razy z nią przegrał choćby w szachach. Uwielbiał tę
grę strategiczną i był jednym z najlepszych graczy z całej Anglii, dlatego w
ogromne zdumienie wprawił go fakt, że Rowena wygrała z nim po półgodzinnej
rozgrywce.
Kiedy
Helga rozmawiała z Roweną na temat wykorzystywania roślin w kulinariach i
uzdrowicielstwie, była zaskoczona tym, ile pomysłów na sekundę miała jej
koleżanka. W zasadzie to po części dzięki nim Hufflepuff mogła wprowadzić kilka
ulepszeń do obecnie istniejących lekarstw, a także wprowadzić nowe produkty w
życie.
Gryffindor
też lubił rozmawiać z Roweną, choćby z tego względu, że rozumiała jego pasję do
walki. Wielokrotnie się mierzył z Roweną na miecze, i choć często to on
wygrywał, to Ravenclaw miała kilka ciekawych niespodzianek w zanadrzu, które
sprawiały, że adrenalina skakała mu powyżej jego zwykłej przeciętnej podczas
honorowych pojedynków.
No i
Rowena nauczyła go również, że choć brawura, instynkt i otwarte starcie są
bardzo dobrymi rzeczami, to warto od czasu do czasu użyć podstępu, choćby po to
tylko, żeby mniej osób postronnych ucierpiało.
A
Godryk nienawidził ranić kogoś przypadkowo, nienawidził tego nawet bardziej niż
tych obrzydliwie tchórzliwych Zaklęć Niewybaczalnych.
Tak,
Rowena nie była typową kobietą swojego wieku. Była z tego dumna. A jej
przyjaciele nie chcieli, by kiedykolwiek ta zabawna kobieta się zmieniała.
Nawet
jeśli Helga wciąż ubolewała nad faktem, że wkurzona Rowena nie panowała nad
swoim słownictwem.